Moje książki
Czterdziestoprocentowa miłość
Przedstawiam Ci, Drogi Czytelniku, moją debiutancką powieść „Czterdziestoprocentowa miłość”. W wielkim skrócie rzecz ujmując, to opowieść o miłości i uzależnieniu. To także opowieść o przyjaźni, o wewnętrznej walce, o zaskakujących kolejach losu. Akcja toczy się w akademiku, w biurze korporacji, na kempingu i w agencji towarzyskiej.
Marta – bohaterka książki „Czterdziestoprocentowa miłość” – ma nadzieję, że jej miłość, uleczy alkoholika. Tymczasem wpada w pułapki własnych słabości. Czy wyjdzie z nich obronną ręką?
Odpowiedzi szukaj w książce „Czterdziestoprocentowa miłość”.
Dostępna już w sprzedaży.
Serdecznie zapraszam do lektury.
Fragmenty książki „Czterdziestoprocentowa miłość”
Rozdział 1
Po czterech latach zwlekania z decyzją o rozwodzie, w końcu rozstał się – ze mną, a nie z żoną. A tak bardzo kochaliśmy się od poniedziałku do piątku – na weekend zostawiał mnie dla niej, wysadzając mnie ze swojego samochodu na skrzyżowaniu ulic. Za każdym razem przeszywał mnie ból, ale dla tych pięciu dni w tygodniu u jego boku, warto było żyć. I cierpieć.
Rozdział 3
W społeczności akademika wszelkie płatności dokonywane były za pomocą alkoholu, tak jakby pieniądze w ogóle nie istniały. Płaciło się najczęściej piwem lub wódką, rzadziej winem. Wszystkim to odpowiadało. W odległości dwustu metrów od osiedla akademickiego była całodobowa stacja paliw Shell, wypełniona po brzegi alkoholem. Można więc powiedzieć, że bankomat był w zasięgu ręki.
Rozdział 19
Miałam klasę, ale przy Anicie wyglądałam raczej blado. Ona ubierała się ekstrawagancko, co przede wszystkim oznaczało drogo. Cieszyłam się z comiesięcznego sekretarskiego dodatku, który pozwalał mi na kupno ciucha w modnych sklepach Zary czy Marksa&Spencera lub biżuterii u Kruka. Anitę stać było na indywidualne zamówienia; wprawdzie nie u znanych projektantów, ale u fachowców znających się na modzie. I nie zdarzało się, aby inna sekretarka miała podobne do jej garderoby ubranie, a mnie co i rusz przytrafiał się w firmie na którejś z dziewczyn brat-żakiet czy siostra-bluzka.
Rozdział 32
Mój alkoholik był jednak inny. Nie bił mnie i załatwiał się do sedesu. Wprawdzie trzymał wódkę w butelce po occie, ale tłumaczyłam sobie, że to wydarzenie należy to kategorii spraw lżejszego kalibru.
Rozdział 32
– Niech pani dba o siebie. Dla nas to bardzo ważne i jednocześnie bardzo trudne. Proszę o tym pamiętać.
Dla nas? Nie ma „nas”. Ja nie jestem „my”, nie należę do żadnych współuzależnionych, uzależnionych czy zależnych od czegokolwiek lub kogokolwiek. Jestem Martą Mierzejewską, która szkołę podstawową ukończyła z czerwonym paskiem i srebrną tarczą, która jako jedyna uzyskała maksymalny wynik na egzaminie wstępnym do liceum, która wyrwała się ze wsi i przyjechała do stolicy, by otrzymać wykształcenie, i która niebawem zdobędzie upragniony tytuł magistra. Jestem osobą wyjątkową, a nie jedną z was.
Rozdział 61
– Marta, wywalają nas z akademika – krzyczała od drzwi.
– A dają się chociaż spakować? – spytałam na pół przytomna.
– Ja mówię poważnie.
– Ja też. To chyba normalne, że martwię się o swój dobytek, przecież przez pięć lat, oprócz zużytych tamponów mało co wyrzucałam.
– Jesteś obrzydliwa – podsumowała Mela.
– A ja myślałam, że dowcipna.
Rozdział 70
– Skąd się pan tu wziął? – powiedziałam zaskoczona.
– Droga pani, jesteśmy w centrum wielotysięcznego miasta. To raczej brak ludzi, a nie ich obecność powinna dziwić.
– No taaak, chyyyba tak – mówiłam zdziwiona.
– Pomogę wam – przeszedł na ty, nie pytając nas o zgodę.
– A co, ma pan szybszą rękę czy większy kapeć? – powiedziałam z uśmiechem, bo czułam, że ten człowiek ma dobre intencje.
– Mam sprzęt – powiedział rozbawiony swoją nonszalancją.
– Każdy mężczyzna ma sprzęt, ale z tego, co wiem, on nie działa na prusaki tylko na kobiety.
Rozdział 93
Jak tylko wróciliśmy do Warszawy, poszliśmy na spacer i zaprosił mnie do kawiarni na lody. Później wprosił się do mnie. Nie zważając na bałagan pozostawiony przez dziecko, wciągnął mnie do łóżka. Straciłam poczucie czasu, ale chyba spędziliśmy w łóżku co najmniej godzinę. Kilka razy dzwonił telefon, ale ignorowałam to. Jak zwykle Erni doprowadził mnie do stanu, w którym oczy robią się maślane, a myśli przestają płynąć.
– Cudownie jest mi z tobą – powiedział, gdy się do niego przytuliłam. – Zostańmy w łóżku do jutrzejszego wieczoru.
Niemożliwe stało się możliwe. |